sobota, 29 marca 2014

2.,,Nie mów do mnie Kate!"

Witam wszystkich z drugim rozdziałem!
 Dedykuje go moim wspaniałym koleżankom, które zmotywowały mnie do prowadzenia tego bloga. Dziś będzie dużo dialogów, ogólnie notka wydaje mi się gorsza niż ostatnia  za co bardzo przepraszam. 
 Zapraszam do czytania.
***
Londyn (Anglia), 27 kwietnia 1507 r.
    Stolica Anglii była wtedy wyjątkowo żywa.  Ludzie przybyli z najróżniejszymi produktami… Od materiałów, owoców, warzyw po najróżniejsze wyroby rzemieślnicze. Był to dzień jarmarku. Na to wszystko smutnym wzrokiem patrzyła ośmioletnia dziewczynka.  Dla niej ten dzień to istny koszmar. Podeszła do zwierciadła w skromnej komnacie. Oprócz lustra znajdowało się tu tylko łóżko i drewniany kufer. Dziewczynka spojrzała na swoje oblicze. Wiedziała, że była piękna. Mówiono jej to tyle razy. Może była próżna, ale po co ma zaprzeczać faktom. Długie, kręcone blond włosy falami spływały po jej plecach. Ubrana była w piękną suknię, którą dostała od… ,,ojca”. Osoby, która zniszczyła jej życie… Osoby, której jej małe serduszko wprost nienawidziło. Spojrzała uważnie na odbicie jej oczu, jedno zielone, drugie czarne. Za pomocą magii matki nikt jednak tego nie widział. Spalono by ją i jej rodzinę na stosie… Ludzie są tak głupi… Usłyszała kroki. W lustrze zauważyła służącą.
-Panienko Katherine, panienki matka prosi byś przyszła pożegnać brata- oznajmiła służąca, kłaniając się lekko.
-Powiedz, że zaraz przybędę- odparła dziewczynka.
    Jej serce przeszył ból.,, Jak matka może… Henry… Jak ona może mi go zabrać?! Dlaczego? Ojciec! To wszystko jego wina! Matka jest mu we wszystkim posłuszna. Braciszek jako jedyny jest taki jak ja… Co teraz ze mną będzie?” Powstrzymała cieknące łzy, jej biologiczny ojciec nauczył ją jednego: ,,Nigdy nie okazuj słabości”… Ścisnęła swoje małe pięści i powoli ruszyła ku schodom.
    ,,Przed dworem stał już powóz, którym mój brat miał odjechać ,,do dobrego wujka”. Żałosne, mogli się bardziej postarać.” Dziewczynka na dźwięk kroków odwróciła się. Za nią stał jej przyszywany ojciec, którego jednak uważała za prawdziwego rodzica. Był to szlachcic- rycerz, bardzo dobrze zbudowany, o brązowych włosach i niebieskich oczach. ,,Obok stała moja matka. Również blondynka. Kiedyś o pięknym, ciepłym, zielonym spojrzeniu, teraz… o oczach czarnych, zimnych, również nie zauważalnych dla reszty społeczeństwa jak moje. Matka była wiedźmą, biegłą w magii. Każda kobieta z jej rodu była czarownicą, mnie też szkoli w tych jej sztuczkach. ,,Ojciec” jej kazał…” W końcu pojawił się jej brat o włosach i oczach takich samych jak dziewczyna… Miał może z dwanaście lat. Uśmiechnął się  do niej lekko. Próbował ją pocieszyć, mimo że jego twarz była pełna bólu. Za nim wyszło jeszcze sześciu chłopców. Jej rodzeństwo…
-Musisz już iść Henry- powiedziała kobieta zimno.
-Oczywiście matko- powiedział przybity chłopak, odwracając się w stronę dziewczynki.
    Katherine podbiegła i przytuliła go mocno. Swoje łzy, które zawsze ukrywała przemoczyły całą koszulę brata. Przybliżyła się do ucha brata.
-Obiecaj mi, że kiedyś po mnie wrócisz- szepnęła Katherine.
-Przyrzekam- odparł chłopak.
    Henry puścił siostrę i udał się do swojego powozu. Już się nie odwrócił. Katherine wiedziała, że nie chce pokazać swoich słabości. Ona też nie może płakać. Ścisnęła małe piąstki. W końcu się jednak odwrócił… Ona posłała mu najpiękniejszy uśmiech na jaki w tej chwili mogła sobie pozwolić. To był ostatni raz kiedy widziała ukochanego braciszka. Resztę rodzeństwa sama zabiła…
Tokio (Japonia), 15 luty 2014 r.
    Przy barze siedziała trójka nastolatków, wszyscy wyjątkowo piękni. Czarnowłosa dziewczyna popijała właśnie kolejnego drinka, chyba już ósmego. Patrzyła złowrogo na chłopców. Czarnowłosy patrzył na nią z pewna wyższością i kpina, a blondyn uśmiechał się do niej wesoło.
-Dlaczego mam wam wierzyć? Skąd niby macie mapę do Anielskich Wrót?
- Skąd ją mamy? To tajemnica- zaczął intrygująco czarnowłosy- A dlaczego masz nam wierzyć? Pokażę ci ją- odparł chłopak, grzebiąc w swojej torbie.
    W końcu wyjął pożółkły kawałek pergaminu. Bardzo delikatnie położył go przed sobą i rozwinął. Ich oczom ukazał się raczej skomplikowany szyfr, niż jakaś trasa. Teraz była pewna. Te napisy… Już je kiedyś widziała…  Te znaki są pismem samych Aniołów. Dziewczyna sięgnęła po mapę. Czarnowłosy szybko zareagował, wyjął nóż i wbił go w rękę dziewczyny. Ostrze przeszyło  jej dłoń na wylot, przytwierdzając ją do stołu. Blondyn oburzył się, ale nie zareagował. Wiedział, że lepiej nie zaczynać z kolegą. Porwał szybko mapę i schował ją z powrotem. Chłopcy spodziewali się przynajmniej syku bólu od kobiety, a ona tylko zaczęła się śmiać. Z ręki obficie sączyła się krew, a ona śmiała się przeraźliwie. Jednym sprawnym ruchem ręki, wyjęła nóż z dłoni i uśmiechnęła się do nastolatków. Oblizała ostrze. Rana z jej reki szybko się wyleczyła. Moc Demona…
-Jesteś szybki, ale ból mnie nie rusza. Dawno uodporniłam się…- powiedziała z szyderczym uśmiechem- Widzę również, że stosujecie moc Demonów- spojrzała na nich karcąco- Najprawdopodobniej pracujecie dla Ciemnej Strony  i chcecie mnie zwabić w pułapkę, ale widzę również, że mapa jest autentyczna. Ciekawi mnie tylko czy wiecie coś o drugich drzwiach?- spytała, przeszywając wzrokiem chłopców.
-Nie współpracujemy z Demonami- zaprzeczył blondyn- O drugiej mapie i wrotach nic nie wiemy- zapewnił zielonooki.
    Tym razem baczniej spojrzała na czarnowłosego. Niepokoił ją. Blondyn jej zdaniem był łagodny, wręcz naiwny, ale on. Wiedziała jedno… na obu musiała uważać.
-Dalej nie powiedzieliście mi, dlaczego mam was nie zabić- stwierdziła spokojnie dziewczyna, po czym jednym łykiem wypiła cały kieliszek wódki.
    Brunet zamówił drinka. Nawet nie przejął się tym, że barman zauważył na blacie kałuże krwi. Skomentował krotko, że się skaleczył.  Chłopak całkiem nie wiedział jak poprowadzić rozmowę z Łowczynią. Jeden fałszywy ruch i zginie on i John. Jednak chłopak miał asa w rękawie. Również wypił za jednym łykiem całego drinka. Uśmiechnął się do niej z wyższością i satysfakcją.
     Brunetka aż zadrżała ze złości. Jeszcze nikt jej tak nie denerwował. Nikt nie śmiał z nią pogrywać. A ta dwójka… Sprawiali, że miała ochotę po tylu latach wybuchnąć. ,,Muszę opanować emocje.” Powtarzała w kółko.
-Dlatego, że bez nas nie masz mapy-odparł brunet i spojrzał, wręcz z wyzwaniem na dziewczyna.
-Nie ma problemu… Najpierw was  zastrzelę, a potem ukradnę mapę- zaśmiała się z nutką kpiny czarnowłosa.
-Jest jeden problem Złotko…- zaczął brunet.
-Nie odzywaj się tak do mnie!- krzyknęła wściekła dziewczyna, przykładając mu pistolet do piersi.
    Chłopak zaśmiał się do niej. Ona mocniej przycisnęła spluwę do jego ciała. On skomentował to jeszcze większym śmiechem.
-Nie możesz mnie zabić, sama stwierdziłaś, że używamy magii Demonów.
    Dziewczyna spojrzała na chłopaka. Już wie co chce jej przekazać . W każdej chwili ma nad nim przewagę, jako najsilniejszy Łowca. Czuła od nich ogromna energię, ale wierzyła, że by sobie z nimi poradziła. Oni jednak mieli asa w rękawie.  Za pomocą magii przenoszą mapę, gdzie tylko chcą. Brunet powiedział jej w skrócie prosto w twarz: Zabijesz nas nie dostaniesz mapy, oszczędzisz nas, dokonasz zemsty. ,,Niech go szlag!”- pomyślała.
-Czyli już zdałaś sobie sprawę…- zaczął brunet.
-Tak… Twój kolega powiedział, że nie chcecie mnie zabić. To po co wam do cholery jestem?- przerwała mu z uśmiechem satysfakcji.
    Wiedziała, że ona również ma asa w rękawie. Kpina w jej głosie była bardzo wyraźnie podkreślona.
-Przecież dobrze wiesz… To ty miałaś manie na punkcie tych wrót i nauczyłaś się używanego w niej języka. Miałaś dostęp do map sprzed tysiąca lat, a raczej sprzed dwóch tysięcy, gdyż pojawiają się one po każdej nie udanej próbie otworzenia drzwi.
-Po pierwsze: Odzywaj się do mnie z szacunkiem- syknęła- A po drugie ja otworze te wrota!
   Odsunęła szybkim ruchem krzesło i ruszyła w kierunku wyjścia. Chłopcy ruszyli za nią, gdy nagle usłyszeli głos barmana. Brunet ścisnął pięści. Zrobiła to specjalnie. ,,Nawet zapłacić za sobą nie umie” -pomyślał. Do barmana podbiegł John. Rachunek wyniósł 4000 jenów*, trochę tego wypiła. Mężczyźni szybko wybiegli na dwór. Zobaczyli jak dziewczyna zakłada kask.
-Zwariowałaś! Wiesz ile wypiłaś!- wrzasnął brunet.
-Nie pozwalaj sobie!- krzyknęła do niego.
-Wisisz John’ owi 4000 jenów!- wrzasnął chłopak.
-Mówiłam nie pyskuj! W ogóle jak masz na imię?! Nie rozmawiam z obcymi…- spytała ciekawa dziewczyna.  Cały czas się śmiała. Chyba, jednak trochę jej alkohol zaszumiał w głowie.
-Co cie to do chol…- zaczął brunet.
-Ma na imię Alan- przerwał mu chłopak.
    Zaczęli się kłócić. Dziewczyna cały czas się śmiała. Przekręciła kluczyk i dodała gazu. Chłopcy popatrzyli w jej stronę.
-Musimy znaleźć nocleg- powiedziała na nich i ruszyła z piskiem opon
Londyn (Anglia), 27 kwietnia 1507 r.
    Blond włosa dziewczynka spokojnie weszła do swojego pokoju. Ścisnęła pięści… ,, Gdzie oni wysłali braciszka?” Do późna w nocy nie mogła zasnąć. Usłyszała głośną rozmowę. Powoli i na palcach podeszła do drewnianych drzwi i uchyliła je. Mama uczyła ją kiedyś zaklęcia. Pamiętała je. Dzięki niemu mogła usłyszeć rozmowę jej matki z ojczymem.
-Co z nim zrobią?- usłyszała puste pytanie matki, pozbawione emocji, uczuć.
-Sąd, a potem pewnie wyląduje na stosie. W końcu to czarownik. Wyjaśniłem wszystko. Przygarnęłaś podrzucone pod twe drzwi dziecko. Nie wiedziałaś, że to dziecko zła.
   Dziewczynka ścisnęła mocniej pięści. Paznokcie wbiły się do jej delikatnej skóry, po jej dłoniach spłynęła stróżka krwi. Jej ręce trzęsły się niemiłosiernie. Wypełniła ją nienawiść i gniew. Jej zielone oko zabłysnęło złowrogo. Przestała panować nad mocą, która wybuchła z niej ukazując jej uczucia. Złapała się za głowę. Usłyszała krzyki. Chciała przestać… Nie mogła. Nagle nastała kompletna cisza… Pobiegła po schodach. Zobaczyła leżących na ziemi rodziców. Z ich uszu i ust ciekła krew. Potrząsnęła nimi rozpaczliwie. Nie budzili się… Pobiegła po pomoc do pokoju braci. W łóżkach leżeli jej bracia w podobnym stanie. Złapała się za głowę. Nie mogła już nad tym panować. Co ona zrobiła? Czy oni… Wtedy uświadomiła sobie.
-Jestem mordercą- szepnęła i złapała się za głowę. Jej oczy stały się puste. ,,To tylko sen. To nie może być prawda”- pomyślała.
Tokio (Japonia), 15 luty 2014 r.
    Alan i John ruszyli zaraz za Katherine. Dziewczyna jechała z zawrotną prędkością, do tego lekko podpita. Jak ich policja złapie, będą musieli zabulić kolejne jeny. W końcu (na szczęście) stanęli przed jakimś hotelem.  Dziewczyna zwinnie zsiadła z motocyklu. Ruszyła do recepcji, za nią ruszyli chłopcy.
Konbanwa*- powitała się grzecznie Łowczyni z rudą kobietą w recepcji- Są wolne pokoje?
-Niestety tylko jeden z łożem małżeńskim- popatrzyła na nich przepraszająco.
-Nic nie szkodzi- odparła czarnowłosa, na co recepcjonistka zareagowała lekkim rumieńcem.
    Trójka nastolatków ruszyła ku wyznaczonemu pokojowi. Gdy otworzyli drzwi, ukazał im się mały, ale nowocześnie urządzony pokój. Znajdowało się tam oczywiście jedno, ogromne łóżko, dwa fotele i okrągły, szklany stolik. Ściany pomalowane były na fioletowo, a podłoga była wyłożona panelami.
- Wiesz co ona o tobie pomyślała?- spytał Alan, Katherine.
-Pewnie, że jestem jakąś dziwką- uśmiechnęła się kpiąco- Ludzie są tacy śmieszni- prychnęła- A tak nawiasem mówią płacicie za hotel- powiedziała spokojnie- I idę pierwsza do łazienki!- krzyknęła i już jej nie było.
-Masz jeszcze kasę John?- spytał kolegę Alan.
-Trochę jeszcze jest- uśmiechnął się blondyn.
    Czarnowłosy wskoczył do łóżka.
-Ja zajmuję!- krzyknął czarnowłosy.
-Poczekaj aż wróci- skomentował zielonooki z współczuciem.
    Wyszła… Była w samym staniku i szortach. Piękna… Szpeciła ją jedna rzecz. Chłopcy szczególnie zwrócili uwagę na jej ramiona, plecy i brzuch. Były one pokryte najróżniejszymi bliznami. Jedna nakładała się na drugą. Niektóre były po ranach szarpanych, inne po kuli, a jeszcze inne po cieciach. Teraz chłopcy uświadomili sobie ile musiała przejść.
Alan:
Rana po wbitym nożu się zagoiła, ale blizna pozostała… Dlaczego jej ciało nie goi się do końca? Wiem, że nie używa mocy… ale może je blokuje! Nie da się tego całkowicie zrobić, ale… Spojrzał na szyję dziewczyny. Połyskiwał tam wisior w kształcie gwiazdy. Zaklęła moc w wisiorze. Sprytne… Musiała być naprawdę wspaniałym magiem.
-Śpię na łóżku- oznajmiłem dziewczynie, nie obchodził mnie jej wybuch.
-Ok- odparła spokojnie.
    Popatrzyliśmy na nią jak na wariatkę. Nie krzyczy, nie zrzuca mnie z łóżka, nie przezywa. Co ona ma zamiar zrobić?
    Kate podeszła do łóżka i legła obok mnie. Popatrzyłem na nią pytającą. Ona uśmiechnęła się kpiąco.
-Zbyt dużo się naoglądałeś romansideł? Co myślałeś, że to będzie dla mnie zawstydzające?- spytała, śmiejąc się.
    Uśmiechnąłem się do niej uwodzicielsko i wskazałem miejsce obok siebie. Ona bez słowa wślizgnęła się pod kołdrę.
-Pamiętaj, jak poczuje twoją rękę na moim ciele to cię zabije- powiedziała z groźną miną.
    Zaśmiałem się lekko. Przytaknąłem głową w geście zrozumienia.
-John chodź, zmieścisz się, Kate nie będzie samotna!- zawołałem blondyna.
    Wtedy pierwszy raz poczułem jej pieść na swoim policzku. Z ust pociekła mi krew. Ma mocny prawy sierpowy.
-Nie mów do mnie Kate!- wrzasnęła- John on ma rację zmieścisz się- powiedziała wskazując miejsce obok siebie.
    Zrobiła to specjalnie… Chciała zrobić mi na złość. John uśmiechnął się do niej.
-Jesteś wspaniała Katherine- powiedział i położył się  koło niej.
    Łóżko było sporę, więc nie było nam bardzo ciasno. Jednak mimo to byłem strasznie wściekły!
-Odwdzięczę ci się za to- szepnąłem jej do ucha. Ona w odpowiedzi pokazała mi środkowy palec.
***
*4000 jenów to około 120 zł
*Konbanwa- Dobry wieczór po japońsku
    Co do poprzedniej notki poszczególne zwroty grzecznościowe oznaczają:
1.       sensei (mistrz, nauczyciel, autorytet)- stosowany w Japonii  zwrot grzecznościowy wyrażający ogromny respekt do danej osoby)


2.       sama- stosowany w Japonii  zwrot grzecznościowy, gdy prowadzona jest rozmowa  z osobą o dużo wyższym statusie niż mówiący

6 komentarzy:

  1. Nie ma nic gorszego jak nie wie się jak potężnym się jest.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawie piszesz szczerze powiem wciągnęło mnie oby tak dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ładny szablon, sama robiłaś ? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ohayo Mari
    Cieszę się, że zaglądnęłaś... Co do szablonu, to po moim poprzednim blogu łatwo się kapnąć, że jestem tępa strzała jeśli chodzi o prowadzenie bloga... :P
    Szablon wykonała moja kochana koleżanka Kasia-sensei. Moje Guru! Jest genialna! Główną bohaterkę nazwałam na jej cześć jej imieniem!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejo:)
    To znów ja:)
    Hao: Nie dasz żyć Annie-medium, prawda?
    Nie :) Zakochałam się w tym opowiadaniu i jestem bardzo zafascynowana postacią Katherine Owen.
    Hao: taaaa.....już to widzę.
    Zamknij się i siedź cicho!! Współczuje małej, słodkiej Kate że musiała to tak strasznie przeżywać! stracić najlepszego brata!! Jej matka to potwór!!!!
    Hao: To nie potwór tylko bezduszna wiedźma!!!
    *Patrzę na Hao wściekłym wzrokiem*:A ja to co????
    Hao: Ty jesteś dobrą wiedźmą...
    Czyli...????
    Hao: Jesteś mniej sadystyczna.
    Ale wiesz że to łatwo można zmienić....
    *Hao patrzy na mnie z przerażaniem w oczach*:Idę zrobić Ci kawę mrożoną.
    I tak właśnie się facetów załatwia! :) Wracając...Trochę mnie przeraża "otwartość" Katherine na innych ludzi. Jakoś Ci chłopcy mnie do siebie nie przekonują! Katherine i ból..... Teraz będę pamiętać jeśli wkurzę tą dziewczynę i będę chciała się jakoś obronić to będę wiedzieć że nie mam żadnych szans :( Biedny Alan współczuje mu....a nie....TO CHAM!!! Nich Katherine go zabije!!!!!!!!! PROSZĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Mała Kate nie zapanowała nad mocą. Wcale się jej nie dziwie! Mieć taką matkę i jej ukochanego braciszka na STOS!!!!!!! Bidulka straciła nad sobą kontrolę i wszystkich zabiła.... moim zadnie nie jest mordercą!!!!!!
    Hao: Ja nigdy nie stracę kontroli!!*postawił mi szklankę z napojem na biurko*
    Pytał Cię ktoś o komentarz??
    Hao: Tak. Ty.
    Zaraz coś stracisz....
    Hao: Co???
    Życie.
    *Hao się śmieje i kładzie swoją rękę na moim ramieniu*: Nie zrobiłaś byś czegoś takiego. Jesteś zbyt miękka.
    *nagle jego dłoń płonie żywym ogniem. Chłopak szybko go ugasił, lecz i tak oparzenia na jego ręce zostały*: Cholera!! Zapomniałem że Ciebie tego uczyłem!!!
    *Uśmiechem się słodko*: Właśnie. A teraz spadaj mi stąd.
    *Chłopak znika mi z oczu*
    I tak rozprawia się z facetami!! :)
    Pozdrawiamy Marcia i Hao.

    OdpowiedzUsuń
  6. Titanium Jewelry Piercing | Titanium Art - ITanium Art
    Get titanium daith jewelry Titanium Art, Design and used ford escape titanium Productivity. Shop for your jewelry jewelry collection on our mens titanium braclets website, titanium color the ford fusion titanium 2019 website.

    OdpowiedzUsuń