wtorek, 25 marca 2014

1. ,,Mapa do Anielskich Wrót"

     Nigdy nie zastanawiałam się co to śmierć. Było to coś odległego, nieprawdopodobnego. Nigdy mnie nie dotyczyła. Sama uważałam się za Śmierć… A teraz… tonę… jak zwykły człowiek… Woda wypełnia moje płuca, ale nie czuje bólu.  To coś innego… Nigdy nie zaznałam tego ludzkiego uczucia… Tak to wstyd… Jestem upokorzona… Ja najstraszniejsza z najstraszniejszych, ja najpotężniejsza z najpotężniejszych zostałam pokonana przez cos takiego…
Rok wcześniej (narracja 3 os.):
- Nie uciekniesz- powiedziała spokojnie dziewczyna.
     Była to nastolatka, miała może osiemnaście lat.  Czarne, długie włosy miała spięte w koński ogon. Jej na czarno pomalowane oczy i usta kontrastowały z bladą cerą. Ubrana była w skórzaną kurtkę i spodnie. Równie ładna co mroczna dziewczyna wyglądała jak posąg. Z jej twarzy nie dało się wyczytać żadnych emocji. Najdziwniejsze były jednak jej oczy. Jedno zielone, aż jaskrawe, a drugie czarne- puste. Jej słowa skierowane były do młodego, blond- włosego mężczyzny, o bardzo ciemnych oczach. Zagradzała mu wyjście ze starego, opuszczonego domu. Uśmiechnął się pogardliwie do dziewczyny, mimo że jego ręce trzęsły się nerwowo.
-Jesteś zdrajcą!- krzyknął mężczyzna.
     Dziewczyna zaśmiała się przeraźliwie. Jej rozmówce przeszły ciarki. Słyszał o tej kobiecie… Wiedział, że przed nim stoi sama Śmierć.
-Twoje ostatnie słowa są dość dziwne… I pamiętaj jedno… Nie jestem Demonem- powiedziała spokojnie dziewczyna.
     Splunęła na ziemie w stronę mężczyzny w geście pogardy. Zwinnie odczepiła pistolet z paska i wycelowała broń w demona. Przycisnęła spust. Huk… Bezwładne ciało runęło na podłogę. Kula wycelowana niezwykle precyzyjnie z dość dużej odległości trafiła blondyna w sam środek czoła. Czarnowłosa podeszła do niego, złapała jego dłoń. Sprawdziła puls, z demonami ostrożności nigdy nie za wiele. Był to jednak pospolity sługa, nie stanowił dużego problemu. Dziewczyna wyjęła zapalniczkę i butelkę jakieś substancji ze swojej torby. Oblała cieczą ciało. Benzyna… Zapaliła zapalniczkę i rzuciła ją na zwłoki. Buchnął ogień. Ona odwróciła się i jakby nigdy nic podeszła w stronę jej jedynego towarzysza… Czarnego ścigacza… Założyła kask, wsiadła na motocykl i ruszyła z piskiem opon.
      Po godzinie dotarła do dużego gmachu banku… Wzięła czarną walizkę i spokojnie szła przedzierając się przez korytarze budynku. W końcu trafiła pod duże, żelazne drzwi. Otworzyła je z hukiem, po czym weszła do sali. Ogromne pomieszczenie cechowała wszechobecna biel, aż rażąca. Znajdował się tam tylko okrągły, duży stół, a wokół niego rozłożone  chyba ze sto krzeseł. Wszyscy zebrani w pomieszczeniu na widok nastolatki powstali. Były to osoby w różnym wieku. Większość stanowiły osoby około pięćdziesięciu lat, resztę stanowili młodzi ludzie i może z pięciu starców. Zebrani w około osiemdziesięciu procentach byli mężczyznami. Dziewczyna podeszła do głównego i jedynego wolnego miejsca. Usiadła nie zważając na stojących ludzi.

-Witaj  Katherine- sensei w siedzibie Łowców japońskich. Co cię sprowadza do Japonii?- spytał z lekko drżącym głosem chyba najstarszy z zebranych.

     Dziewczyna nie odpowiedziała. Dokładnie rozejrzała się po sali, po czym wyjęła z czarnej walizki, którą wzięła czekoladę i zaczęła ją jeść, dalej przyglądając się zebranym. Czekała na ich reakcje. Wszyscy patrzyli na nią ze zdziwieniem. Wiedzieli, że najsławniejsza i najwybitniejsza łowczyni wygląda jak nastolatka, ale coś takiego?

-Kpisz z nas!- krzyknął w końcu jakiś młodszy Łowca.

     Dziewczyna uraczyła go swoim spojrzeniem, po czym wstała i podeszła do niego. Ten chwilowo się zawahał, ale dalej patrzył gniewnym wzrokiem na nastolatkę. Ta dalej jedząc czekoladę, przeszyła go wzrokiem swych nadzwyczajnych oczu. Z bliska wyglądały jeszcze bardziej złowrogo.

-Ktoś jeszcze?- spytała nastolatka, rozglądając się po sali. Zapadła cisza… - Czyli tylko jeden odważny- rzekła w końcu.

     Wszyscy popatrzyli na nią ze zdziwieniem. ,,Dlaczego nie zareagowała na nieodpowiednie słowa młodego łowcy? Czy to na pewno Katherine?”

-Trzęsiecie się jak osiki! Tylko jeden potrafi powiedzieć to co myślą wszyscy? Tak, wiem że podzielacie jego zdanie. Wasze emocje są tak łatwe do oczytania ja otwarta księga… Musicie się wiele nauczyć. Emocje podczas walki mogą być zgubne. Ktoś wam zagrozi, że zabije waszą rodzinę, a wy spełnicie wszystko co żąda szantażysta- powiedziała obojętnym tonem dziewczyna, odgryzając  kolejny kawałek czekolady- Wiem, że Japonia do tej pory była tak zwanym Czystym Punktem. Jednak teraz się to zmieni… Demony będą przybywać. Nadchodzi wojna… Ten kraj już nie będzie pozbawiony Demonów, będzie ich coraz więcej. Pewnie już wyczuliście dużą  energie. Co tysiąc lat w wybranym miejscu na Ziemi pojawiają się przejścia. Jedno do krainy Upadłych Aniołów, drugie do krainy Wiecznej Szczęśliwości. Demony będą dożyły do otworzenia bramy Piekieł. My musimy temu zapobiec, otworzyć bramę do krainy Aniołów i wpuścić je do naszego świata. Jeśli to zrobimy na zawsze oczyścimy Ziemie z demonów. Japonia powoli staje się miejscem poszukiwań obu wrót. Schodzą się tu Demony. Pamiętam, że jak byłam tu na wizytacji w 1967 r. nie spotkałam tu żadnego Demona. Teraz zdążyłam zabić już dziesięciu. Na razie słabych, ale jednak. Teraz chcę byście dokonali wyboru. Współpraca w szukaniu bramy, wtedy ryzykujecie własnym życiem i swoich bliskich, lub spierdzielacie stąd i nie udajecie, że jesteście Łowcami- powiedziała, dalej nie okazując krzty emocji dziewczyna. Ugryzła kolejny kawałek czekolady- Teraz na chwilę się przejdę. Macie czas na podjęcie decyzji. Musicie być pewni czy chcecie być Łowcami?- skończyła swoją wypowiedz kobieta, po czym spokojnym krokiem wyszła z sali.

-Dlaczego mamy jej niby ufać?- spytał starszego mężczyznę, ten sam chłopak co wcześniej zwrócił uwagę Łowczyni- Ona jest w połowie Demonem?

     Starszy mężczyzna zerknął jeszcze raz na drzwi. Pamiętał dziewczynę z poprzedniej jej wizyty w Japonii. On był wtedy dwudziestoletnim, niedoświadczonym Łowcą… Wiedział, że ona się nie starzeje, ale i tak to było dla niego niezwykłe… Wyglądała identycznie jak czterdzieści siedem lat temu. W końcu spojrzał karcąco na młodzieńca. Pamiętał bardzo istotną naukę… ,,Ściany mają uszy”. 

- Katherine- sensei jest od pięciuset lat Łowczynią. Zabiła tysiące Demonów. Nawet nie mów, że jest w połowie demonem!- krzyknął staruszek, wymierzając policzek chłopakowi.

     Młodszy Łowca złapał się za uderzone miejsce. Spuścił głowę w geście wstydu. Duma nie pozwalała mu przeprosić.

-Kaito, nawet nie wiesz ile ona przeżyła… Zna się najlepiej z nas wszystkich na Demonach. Swoje moce zaklęła w specjalnym wisiorze, by nigdy nie mogła używać czarnej magii- mówił wciąż karcąco starzec- Racja nie znamy motywacji Katherine- sama, ale wiemy jedno. Jest najbardziej skuteczną Łowczynią w historii- skończył wypowiedz staruszek. Jego twarz złagodniała.

    Drzwi otworzyły się z hukiem. Znowu ona z tym stoickim spokojem usiadła na swoim miejscu. Wszyscy powstali. Ona rozpakowała kolejną czekoladę i ugryzła spory kawałek.

- Postanowiliście już coś?- spytała obojętnie dziewczyna przeżuwając kolejne kawałki słodyczy. 

     Nagle z dwadzieścia osób powstało i opuściło salę. Za nimi ruszyło jeszcze z czterdziestu ludzi. Pozostało tylko  trzydziestu pięciu Łowców, w tym trzy kobiety. Dziewczyna przeszyła ich krótkim spojrzeniem.

-Czyli zostali sami odważni? To dobrze możemy zacząć współprace. Mam na imię Katherine Owen. Co do tego zaufania, o którym rozmawialiście- zaczęła. W jej stronę skierowało się wiele ciekawskich oczu- Ściany mają uszy proszę państwa, to pierwsza lekcja- powiedziała spokojnie- Nie chcę byście mi ufali. Ja wam nigdy nie zaufam i wy też nie powinniście. Żyje tyle wieków tylko dzięki temu, że nigdy nikomu nie ufałam. Wam też to radzę, może dożyjecie spokojnie starości- powiedziała czarnowłosa, w jej głosie było słychać nutkę zazdrości, choć nikt tam z zebranych jej nie rozpoznał- Musimy wziąć się do pracy. W tym miejscu będziemy spotykać się co tydzień. Ewentualnie jeśli nie będę do was mogła przyjechać w jakiś sposób się z wami skontaktuje. Co tu dużo mówić: Zabijajmy Demony, walczmy o życie i trenujmy! Tak musicie dużo trenować… Przede wszystkim panowanie nad emocjami…- powiedziała.

     Otworzyła walizkę wyjęła z nich zegarki. Wręczyła po jednym każdemu z nich. Wszyscy popatrzyli na nią pytającym wzrokiem. Ugryzła kolejny kawałek czekolady.

-W tych zegarkach znajduje się nadajnik. Muszę wiedzieć gdzie jesteście. Sama je wymyśliłam. W razie niebezpieczeństwa lub znalezienia bramy przekręćcie tarcze zegarka- poinformowała zebranych.

- Możesz nam w końcu powiedzieć po co chcesz z nami współpracować?!- spytał zdenerwowany młody Łowca.

-Jak masz na imię?- spytała spokojnie Katherine.

     Przeszyła go wzrokiem. Chłopak znów zadrżał na widok jej różnokolorowych oczu.

-Kaito…- powiedział w końcu.

-Więc Kaito… Jesteś bardzo mądry- zaczęła spokojnie.

     Wszyscy spojrzeli na Łowczynie. Ich myśli były równo  głośne: ,, Czego ona od nas chce? Czy dobrze robimy współpracując z nią?” Dziewczyna spojrzała na nich obojętnie, przeżuwając kolejny kawałek czekolady.

- Przez mój mały problem z oczami- tu zrobiła pauzę- Sama nie mogę otworzyć Anielskich Wrót. Musi być to w pełni człowiek, Łowca, o czystych intencjach. Dlatego potrzebuje w dużej mierze waszej pomocy… Będę was obserwować… Wypatrywać osoby, która nadaje się do tego- powiedziała, kończąc jeść drugą czekoladę- Chcę was jeszcze przeprosić za mój japoński. Dawno go nie używałam. Nawet dłużej niż wyglądam- przemówiła, a w sali zapanował powszechny śmiech- To dobrze, że nie wyglądam na te pięćset długich lat- powiedziała spokojnie, rozładowując sytuacje dziewczyna  - Do zobaczenia za tydzień- rzekła na koniec, opuszczając powoli salę. Odprowadzały ją ciekawe spojrzenia Łowców.

-Ciekawe co wyniknie z tej współpracy- powiedział do siebie starzec.

     Pod pewien  bar w Tokio podjechał czarny ścigacz. Jego kierowcą była Katherine. Zastanawiała się… ,,Czy tutejsi Łowcy sobie poradzą?” Poruszyła głową w geście niewiedzy, po czym założyła okulary przeciwsłoneczne i weszła do budynku. Podeszła do barmana i poprosiła o coś mocnego. Dziś musi jeszcze znaleźć jakiś nocleg. Nagle w jej stronę podszedł jakiś mężczyzna. Zaczął do niej zarywać. Już miałam mu za chwilę przywalić, gdy nagle pomiędzy nimi stanął uśmiechnięty chłopak, o zielonych oczach i blond włosach. Lekko opalony, wysportowany.

-Masz jakiś problem?- spytał blondyn, mężczyznę.

-A ty?- odpowiedział pytaniem mężczyzna.

     Dziewczyna nie zwracała na to uwagi. Miała to głęboko w dupie… Drzwi do restauracji otworzyły się. W drzwiach pojawił się kolejny facet. Tym razem blady, brunet o niebieskich oczach. Równie przystojny co blondyn.

-Zostawiłem cię na chwilę samego, a już podrywasz panienki?- spytał wściekły nowo-przybyły, zielonookiego.

-Ale… ten facet przystawiał się do tej pani…- tłumaczył się blondyn.

     Katherine dalej nie zważając na nic sączyła wódkę. Już dawno nie chorowała po alkoholu, decydowało o tym również jej demoniczne pochodzenie, ale jednak… miała twardą głowę.

-John, jakbyś nie widział ona ma was obu w dupie!- wykrzyczał brunet.

     Dziewczyna dopiero teraz to poczuła. ,,Jak mogłam przeoczyć taką energię… Choć jest skażona. To niemożliwe… Dziewczyna pośpiesznie wstała i wyszła z baru. Jak się spodziewała ruszyli za nią mężczyźni. W dłoniach trzymała dwa pistolety. Jeden skierowany na bruneta, drugi na blondyna- John’a.

-Czego ode mnie chcecie Demony?

- Nie jesteśmy Demonami, przynajmniej nie do końca, czujesz to przecież…- zaczął spokojnie blondyn.

-Dlaczego mam nie strzelać?- zapytała spokojnie Katherine, przerywając brązowookiemu.



- Bo mamy mapę do Anielskich Wrót!- krzyknął brunet, przeszywając Łowczynię wzrokiem.

6 komentarzy:

  1. Anielskie wrota? Łowcy demonów zaczyna się ciekawie. Te postacie demony to są z twojego drugiego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, dziękuje za komentarz :)
    Mam nadzieję, że będziesz czytać dalej...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że będę takie opowiadania to moje klimaty czekam na kolejną notkę z niecierpliwością

      Usuń
  3. Super, super, super...
    Nie mam słów, żeby opisać jak bardzo jestem pod wrażeniem twojego opowiadania... Nie mam się do czego doczepić nawet. Zapowiada się świetnie. :) Będę czytać dalej. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejko :) !!!!!!!!!!!!!
    ZAKOCHAŁAM SIĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Hao: A co ze mną?!
    Eeeee....też Ciebie kocham przecież wiesz. Gdzie ja to czytałam jak Katherine zabija demona..... tyko gdzie......
    Hao: No przecież w prologu na waszym tandetnym blogu!
    Po pierwsze nie tandetnym tylko wspaniałym a po drugie wakacje u Katherine'y Ci nie wystarczyły!?
    *Hao patrzy na mnie przerażony*: Ile chcesz kawałków ciasta??
    Dwa. Wracając....Jak to powiedziała Katherine: "Ktoś wam zagrozi, że zabije waszą rodzinę, a wy spełnicie wszystko co żąda szantażysta"-rzeczywiście u mnie tak jest. Wolę mieć przyjaciół przy sobie niż żyć sama na tym świecie!!!! Połowa z Łowców nie nadaje się na Łowców!!!!!!!!
    Hao: Sama przecież byś się nie nadawała!!
    *Patrze na niego z wściekłym wzrokiem*: Chcesz powtórkę u Katherine'y!????
    Hao: Przecież przed chwilką to napisałaś że jesteś słaba..*szepnął wystraszony*
    Pakuj manatki i jedziesz do Katherine!!
    *Hao mocno mnie przytula*: Błagam tylko nie to !!!
    To się zamknij i mnie nie duś!!!!! A co do Katherine mogła by się ze mną podzielić tą czekoladą ! Chrapkę na nią mi zrobiła i ciągle jest mi winna to jabłko!!!!
    Pozdrawiamy Marcia i Hao :)

    OdpowiedzUsuń