Nigdy nie
zastanawiałam się co to śmierć. Było to coś odległego, nieprawdopodobnego.
Nigdy mnie nie dotyczyła. Sama uważałam się za Śmierć… A teraz… tonę… jak
zwykły człowiek… Woda wypełnia moje płuca, ale nie czuje bólu. To coś innego… Nigdy nie zaznałam tego
ludzkiego uczucia… Tak to wstyd… Jestem upokorzona… Ja najstraszniejsza z
najstraszniejszych, ja najpotężniejsza z najpotężniejszych zostałam pokonana
przez cos takiego…
Rok wcześniej (narracja 3 os.):
- Nie uciekniesz- powiedziała spokojnie dziewczyna.
Była to
nastolatka, miała może osiemnaście lat.
Czarne, długie włosy miała spięte w koński ogon. Jej na czarno
pomalowane oczy i usta kontrastowały z bladą cerą. Ubrana była w skórzaną
kurtkę i spodnie. Równie ładna co mroczna dziewczyna wyglądała jak posąg. Z jej
twarzy nie dało się wyczytać żadnych emocji. Najdziwniejsze były jednak jej
oczy. Jedno zielone, aż jaskrawe, a drugie czarne- puste. Jej słowa skierowane
były do młodego, blond- włosego mężczyzny, o bardzo ciemnych oczach. Zagradzała
mu wyjście ze starego, opuszczonego domu. Uśmiechnął się pogardliwie do
dziewczyny, mimo że jego ręce trzęsły się nerwowo.
-Jesteś zdrajcą!- krzyknął mężczyzna.
Dziewczyna
zaśmiała się przeraźliwie. Jej rozmówce przeszły ciarki. Słyszał o tej kobiecie…
Wiedział, że przed nim stoi sama Śmierć.
-Twoje ostatnie słowa są dość dziwne… I pamiętaj jedno… Nie
jestem Demonem- powiedziała spokojnie dziewczyna.
Splunęła na
ziemie w stronę mężczyzny w geście pogardy. Zwinnie odczepiła pistolet z paska
i wycelowała broń w demona. Przycisnęła spust. Huk… Bezwładne ciało runęło na
podłogę. Kula wycelowana niezwykle precyzyjnie z dość dużej odległości trafiła
blondyna w sam środek czoła. Czarnowłosa podeszła do niego, złapała jego dłoń.
Sprawdziła puls, z demonami ostrożności nigdy nie za wiele. Był to jednak
pospolity sługa, nie stanowił dużego problemu. Dziewczyna wyjęła zapalniczkę i
butelkę jakieś substancji ze swojej torby. Oblała cieczą ciało. Benzyna…
Zapaliła zapalniczkę i rzuciła ją na zwłoki. Buchnął ogień. Ona odwróciła się i
jakby nigdy nic podeszła w stronę jej jedynego towarzysza… Czarnego ścigacza…
Założyła kask, wsiadła na motocykl i ruszyła z piskiem opon.
Po godzinie
dotarła do dużego gmachu banku… Wzięła czarną walizkę i spokojnie szła przedzierając
się przez korytarze budynku. W końcu trafiła pod duże, żelazne drzwi. Otworzyła
je z hukiem, po czym weszła do sali. Ogromne pomieszczenie cechowała
wszechobecna biel, aż rażąca. Znajdował się tam tylko okrągły, duży stół, a
wokół niego rozłożone chyba ze sto
krzeseł. Wszyscy zebrani w pomieszczeniu na widok nastolatki powstali. Były to
osoby w różnym wieku. Większość stanowiły osoby około pięćdziesięciu lat,
resztę stanowili młodzi ludzie i może z pięciu starców. Zebrani w około
osiemdziesięciu procentach byli mężczyznami. Dziewczyna podeszła do głównego i
jedynego wolnego miejsca. Usiadła nie zważając na stojących ludzi.
-Witaj Katherine- sensei w siedzibie Łowców japońskich. Co
cię sprowadza do Japonii?- spytał z lekko drżącym głosem chyba najstarszy z
zebranych.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Dokładnie rozejrzała się po sali, po czym
wyjęła z czarnej walizki, którą wzięła czekoladę i zaczęła ją jeść, dalej
przyglądając się zebranym. Czekała na ich reakcje. Wszyscy patrzyli na nią ze
zdziwieniem. Wiedzieli, że najsławniejsza i najwybitniejsza łowczyni wygląda
jak nastolatka, ale coś takiego?
-Kpisz z nas!- krzyknął w końcu jakiś młodszy Łowca.
Dziewczyna uraczyła go swoim spojrzeniem, po czym wstała i podeszła do
niego. Ten chwilowo się zawahał, ale dalej patrzył gniewnym wzrokiem na
nastolatkę. Ta dalej jedząc czekoladę, przeszyła go wzrokiem swych
nadzwyczajnych oczu. Z bliska wyglądały jeszcze bardziej złowrogo.
-Ktoś jeszcze?- spytała nastolatka, rozglądając się
po sali. Zapadła cisza… - Czyli tylko jeden odważny- rzekła w końcu.
Wszyscy
popatrzyli na nią ze zdziwieniem. ,,Dlaczego nie zareagowała na nieodpowiednie
słowa młodego łowcy? Czy to na pewno Katherine?”
-Trzęsiecie się jak osiki! Tylko jeden potrafi
powiedzieć to co myślą wszyscy? Tak, wiem że podzielacie jego zdanie. Wasze
emocje są tak łatwe do oczytania ja otwarta księga… Musicie się wiele nauczyć.
Emocje podczas walki mogą być zgubne. Ktoś wam zagrozi, że zabije waszą
rodzinę, a wy spełnicie wszystko co żąda szantażysta- powiedziała obojętnym
tonem dziewczyna, odgryzając kolejny
kawałek czekolady- Wiem, że Japonia do tej pory była tak zwanym Czystym
Punktem. Jednak teraz się to zmieni… Demony będą przybywać. Nadchodzi wojna…
Ten kraj już nie będzie pozbawiony Demonów, będzie ich coraz więcej. Pewnie już
wyczuliście dużą energie. Co tysiąc lat
w wybranym miejscu na Ziemi pojawiają się przejścia. Jedno do krainy Upadłych
Aniołów, drugie do krainy Wiecznej Szczęśliwości. Demony będą dożyły do
otworzenia bramy Piekieł. My musimy temu zapobiec, otworzyć bramę do krainy
Aniołów i wpuścić je do naszego świata. Jeśli to zrobimy na zawsze oczyścimy
Ziemie z demonów. Japonia powoli staje się miejscem poszukiwań obu wrót.
Schodzą się tu Demony. Pamiętam, że jak byłam tu na wizytacji w 1967 r. nie
spotkałam tu żadnego Demona. Teraz zdążyłam zabić już dziesięciu. Na razie
słabych, ale jednak. Teraz chcę byście dokonali wyboru. Współpraca w szukaniu
bramy, wtedy ryzykujecie własnym życiem i swoich bliskich, lub spierdzielacie stąd
i nie udajecie, że jesteście Łowcami- powiedziała, dalej nie okazując krzty
emocji dziewczyna. Ugryzła kolejny kawałek czekolady- Teraz na chwilę się
przejdę. Macie czas na podjęcie decyzji. Musicie być pewni czy chcecie być
Łowcami?- skończyła swoją wypowiedz kobieta, po czym spokojnym krokiem wyszła z
sali.
-Dlaczego mamy jej niby ufać?- spytał starszego
mężczyznę, ten sam chłopak co wcześniej zwrócił uwagę Łowczyni- Ona jest w
połowie Demonem?
Starszy
mężczyzna zerknął jeszcze raz na drzwi. Pamiętał dziewczynę z poprzedniej jej
wizyty w Japonii. On był wtedy dwudziestoletnim, niedoświadczonym Łowcą…
Wiedział, że ona się nie starzeje, ale i tak to było dla niego niezwykłe…
Wyglądała identycznie jak czterdzieści siedem lat temu. W końcu spojrzał karcąco
na młodzieńca. Pamiętał bardzo istotną naukę… ,,Ściany mają uszy”.
- Katherine- sensei jest od pięciuset lat Łowczynią.
Zabiła tysiące Demonów. Nawet nie mów, że jest w połowie demonem!- krzyknął
staruszek, wymierzając policzek chłopakowi.
Młodszy
Łowca złapał się za uderzone miejsce. Spuścił głowę w geście wstydu. Duma nie
pozwalała mu przeprosić.
-Kaito, nawet nie wiesz ile ona przeżyła… Zna się
najlepiej z nas wszystkich na Demonach. Swoje moce zaklęła w specjalnym
wisiorze, by nigdy nie mogła używać czarnej magii- mówił wciąż karcąco starzec-
Racja nie znamy motywacji Katherine- sama, ale wiemy jedno. Jest najbardziej
skuteczną Łowczynią w historii- skończył wypowiedz staruszek. Jego twarz
złagodniała.
Drzwi
otworzyły się z hukiem. Znowu ona z tym stoickim spokojem usiadła na swoim
miejscu. Wszyscy powstali. Ona rozpakowała kolejną czekoladę i ugryzła spory
kawałek.
- Postanowiliście już coś?- spytała obojętnie
dziewczyna przeżuwając kolejne kawałki słodyczy.
Nagle z
dwadzieścia osób powstało i opuściło salę. Za nimi ruszyło jeszcze z
czterdziestu ludzi. Pozostało tylko
trzydziestu pięciu Łowców, w tym trzy kobiety. Dziewczyna przeszyła ich
krótkim spojrzeniem.
-Czyli zostali sami odważni? To dobrze możemy zacząć
współprace. Mam na imię Katherine Owen. Co
do tego zaufania, o którym rozmawialiście- zaczęła. W jej stronę skierowało się
wiele ciekawskich oczu- Ściany mają uszy proszę państwa, to pierwsza lekcja-
powiedziała spokojnie- Nie chcę byście mi ufali. Ja wam nigdy nie zaufam i wy
też nie powinniście. Żyje tyle wieków tylko dzięki temu, że nigdy nikomu nie
ufałam. Wam też to radzę, może dożyjecie spokojnie starości- powiedziała
czarnowłosa, w jej głosie było słychać nutkę zazdrości, choć nikt tam z
zebranych jej nie rozpoznał- Musimy wziąć się do pracy. W tym miejscu będziemy
spotykać się co tydzień. Ewentualnie jeśli nie będę do was mogła przyjechać w
jakiś sposób się z wami skontaktuje. Co tu dużo mówić: Zabijajmy Demony,
walczmy o życie i trenujmy! Tak musicie dużo trenować… Przede wszystkim
panowanie nad emocjami…- powiedziała.
Otworzyła walizkę wyjęła z nich zegarki. Wręczyła po jednym każdemu z
nich. Wszyscy popatrzyli na nią pytającym wzrokiem. Ugryzła kolejny kawałek
czekolady.
-W tych zegarkach znajduje się
nadajnik. Muszę wiedzieć gdzie jesteście. Sama je wymyśliłam. W razie
niebezpieczeństwa lub znalezienia bramy przekręćcie tarcze zegarka-
poinformowała zebranych.
- Możesz nam w końcu powiedzieć po
co chcesz z nami współpracować?!- spytał zdenerwowany młody Łowca.
-Jak masz na imię?- spytała
spokojnie Katherine.
Przeszyła go wzrokiem. Chłopak znów zadrżał na widok jej różnokolorowych
oczu.
-Kaito…- powiedział w końcu.
-Więc Kaito… Jesteś bardzo mądry-
zaczęła spokojnie.
Wszyscy spojrzeli na Łowczynie. Ich myśli były równo głośne: ,, Czego ona od nas chce? Czy dobrze
robimy współpracując z nią?” Dziewczyna spojrzała na nich obojętnie, przeżuwając
kolejny kawałek czekolady.
- Przez mój mały problem z oczami-
tu zrobiła pauzę- Sama nie mogę otworzyć Anielskich Wrót. Musi być to w pełni
człowiek, Łowca, o czystych intencjach. Dlatego potrzebuje w dużej mierze
waszej pomocy… Będę was obserwować… Wypatrywać osoby, która nadaje się do tego-
powiedziała, kończąc jeść drugą czekoladę- Chcę was jeszcze przeprosić za mój
japoński. Dawno go nie używałam. Nawet dłużej niż wyglądam- przemówiła, a w
sali zapanował powszechny śmiech- To dobrze, że nie wyglądam na te pięćset
długich lat- powiedziała spokojnie, rozładowując sytuacje dziewczyna - Do zobaczenia za tydzień- rzekła na koniec,
opuszczając powoli salę. Odprowadzały ją ciekawe spojrzenia Łowców.
-Ciekawe co wyniknie z tej
współpracy- powiedział do siebie starzec.
Pod pewien bar w Tokio podjechał
czarny ścigacz. Jego kierowcą była Katherine. Zastanawiała się… ,,Czy tutejsi
Łowcy sobie poradzą?” Poruszyła głową w geście niewiedzy, po czym założyła
okulary przeciwsłoneczne i weszła do budynku. Podeszła do barmana i poprosiła o
coś mocnego. Dziś musi jeszcze znaleźć jakiś nocleg. Nagle w jej stronę
podszedł jakiś mężczyzna. Zaczął do niej zarywać. Już miałam mu za chwilę
przywalić, gdy nagle pomiędzy nimi stanął uśmiechnięty chłopak, o zielonych
oczach i blond włosach. Lekko opalony, wysportowany.
-Masz jakiś problem?- spytał
blondyn, mężczyznę.
-A ty?- odpowiedział pytaniem
mężczyzna.
Dziewczyna nie zwracała na to uwagi. Miała to głęboko w dupie… Drzwi do
restauracji otworzyły się. W drzwiach pojawił się kolejny facet. Tym razem
blady, brunet o niebieskich oczach. Równie przystojny co blondyn.
-Zostawiłem cię na chwilę samego, a
już podrywasz panienki?- spytał wściekły nowo-przybyły, zielonookiego.
-Ale… ten facet przystawiał się do
tej pani…- tłumaczył się blondyn.
Katherine dalej nie zważając na nic sączyła wódkę. Już dawno nie
chorowała po alkoholu, decydowało o tym również jej demoniczne pochodzenie, ale
jednak… miała twardą głowę.
-John, jakbyś nie widział ona ma
was obu w dupie!- wykrzyczał brunet.
Dziewczyna dopiero teraz to poczuła. ,,Jak mogłam przeoczyć taką
energię… Choć jest skażona. To niemożliwe… Dziewczyna pośpiesznie wstała i
wyszła z baru. Jak się spodziewała ruszyli za nią mężczyźni. W dłoniach
trzymała dwa pistolety. Jeden skierowany na bruneta, drugi na blondyna- John’a.
-Czego ode mnie chcecie Demony?
- Nie jesteśmy Demonami, przynajmniej nie do końca, czujesz to
przecież…- zaczął spokojnie blondyn.
-Dlaczego mam nie strzelać?-
zapytała spokojnie Katherine, przerywając brązowookiemu.
- Bo mamy mapę do Anielskich Wrót!-
krzyknął brunet, przeszywając Łowczynię wzrokiem.
Anielskie wrota? Łowcy demonów zaczyna się ciekawie. Te postacie demony to są z twojego drugiego bloga.
OdpowiedzUsuńTak, dziękuje za komentarz :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będziesz czytać dalej...
Pozdrawiam
Pewnie, że będę takie opowiadania to moje klimaty czekam na kolejną notkę z niecierpliwością
UsuńSuper, super, super...
OdpowiedzUsuńNie mam słów, żeby opisać jak bardzo jestem pod wrażeniem twojego opowiadania... Nie mam się do czego doczepić nawet. Zapowiada się świetnie. :) Będę czytać dalej. ;)
Hejko :) !!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńZAKOCHAŁAM SIĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Hao: A co ze mną?!
Eeeee....też Ciebie kocham przecież wiesz. Gdzie ja to czytałam jak Katherine zabija demona..... tyko gdzie......
Hao: No przecież w prologu na waszym tandetnym blogu!
Po pierwsze nie tandetnym tylko wspaniałym a po drugie wakacje u Katherine'y Ci nie wystarczyły!?
*Hao patrzy na mnie przerażony*: Ile chcesz kawałków ciasta??
Dwa. Wracając....Jak to powiedziała Katherine: "Ktoś wam zagrozi, że zabije waszą rodzinę, a wy spełnicie wszystko co żąda szantażysta"-rzeczywiście u mnie tak jest. Wolę mieć przyjaciół przy sobie niż żyć sama na tym świecie!!!! Połowa z Łowców nie nadaje się na Łowców!!!!!!!!
Hao: Sama przecież byś się nie nadawała!!
*Patrze na niego z wściekłym wzrokiem*: Chcesz powtórkę u Katherine'y!????
Hao: Przecież przed chwilką to napisałaś że jesteś słaba..*szepnął wystraszony*
Pakuj manatki i jedziesz do Katherine!!
*Hao mocno mnie przytula*: Błagam tylko nie to !!!
To się zamknij i mnie nie duś!!!!! A co do Katherine mogła by się ze mną podzielić tą czekoladą ! Chrapkę na nią mi zrobiła i ciągle jest mi winna to jabłko!!!!
Pozdrawiamy Marcia i Hao :)
Dziękuję za koment ;-)
Usuń